Poprzednie teorie głosiły, iż język albo dostaliśmy od Boga albo wykształcił się u nas naturalnie. Z teorią, którą opiszę Wam dzisiaj, zapoznałam się dość niedawno i nie ukrywam, że bardzo mnie zaciekawiła i dała mi wiele do myślenia. Bez zbędnego przedłużania idziemy do teorii, która głosi tak:
Edgar Howard Sturtevant w swoim artykule ”The Origins of Language” z 1992 roku, stworzył niezwykle ciekawą teorię dotyczącą pochodzenia języka, która wcale nie jest taka trudna do zrozumienia.
Na wstępie warto powiedzieć, iż pochodzenie języka było (i nadal jest) tematem nurtującym badaczy – każdy zastanawiał się JAK, SKĄD, DLACZEGO, KIEDY język i umiejętność mówienia pojawiły się w życiu człowieka. Z racji tego, że człowiek obserwował wszystko dookoła siebie, możemy powiedzieć, iż punktem początkującym mowy ludzkiej było rozumienie i obserwowanie zachowań zwierząt. Chodzi o zachowania przedstawiające konkretne emocje, takie jak: przybranie odpowiedniej pozycji ciała, rozszerzenie nozdrzy, poruszanie kończynami, szerokie otwieranie oczu i inne. Wszystkie te zachowania musiały być obecne u naszych przodków i dalej są obecne u niektórych zwierząt wyższych (Sturtevant określa je jako ”higher animals” i chodzi mu o zwierzęta, które faktycznie pokazują jakieś stany emocjonalne, a nie o dżdżownice czy muchy).
Kolejną cechą, która w kontekście języka łączy człowieka ze zwierzętami, jest tendencja do imitowania, naśladowania dźwięków. Pierwsi ludzie z pewnością czołgali się na brzuchach jak węże, biegali na czterech kończynach jak zwierzęta czworonożne, wyli jak wilki i naśladowali inne zwierzaki. Wystarczy, że popatrzymy na dzieci, które powtarzają dźwięki zwierząt i słowa dorosłych ludzi.. szczególnie te brzydkie słówka, które nam się wymykają.
Imitacja i naśladownictwo zostały określone już w innych teoriach języka (o których z pewnością wspomnę, bo są warte uwagi!), ale należy pamiętać, że imitacja nie oznacza produkcji nowych, własnych dźwięków. Sturtevant, twierdzi, że cechą, która daje człowiekowi przewagę nad zwierzętami jest możliwość interpretowania zachowań i sytuacji u innych osobników (ludzkich i zwierzęcych). Interpretacja, a zarazem zrozumienie bólu, głodu, pragnienia, złości nie sprawiała człowiekowi żadnego problemu – dziecko, które płakało zostawało nakarmione, a boląca nóżka została cmoknięta. Krzyk przerażenia wzywał plemię do pochowania się w krzakach, jaskiniach, a krzyk pełen zapału wzywał do gonitwy za zwierzyną. Niezłe, co? A najlepsze jest to, że wszystkie te zachowania powstawały w człowieku bez intencji do komunikacji. Czynności i dźwięki były nieodłączną cechą bezwarunkowych emocji. A kiedy się to zmieniło? No właśnie..
Moment, w którym człowiek zrobił pierwszy krok w kierunku mowy, był jednocześnie momentem, który wymagał zrobienia czegoś w jakimś konkretnym celu i zdecydowanie nie był to odruch bezwarunkowy. Tym konkretnym celem mogła być chęć zostania zrozumianym przez resztę ludzi. Ale i to nie należy do odkryć typowo ludzkich, bo zwierzęta zrobiły to przed nami. Kurka (tak – kurka) woła swoje pisklęta do siebie inaczej gdy widzi jastrzębia i chce by pochowały się w krzakach, a inaczej gdy chce by schowały się pod jej skrzydłami. Podobna reguła dotyczy kruków, taki sposób różnej komunikacji jest znany także psom. Jak udało się to człowiekowi? Sturtevant podaje bardzo prosty przykład z jagodami:
„Mama znalazła jagody, najadła się i pokazała swojemu dziecku (np. klepiąc się po brzuchu), że jest najedzona. Wykonała gest podobny do chwytania jagód i dziecko pobiegło w tamtym kierunku by je pozbierać.”
Brzmi dość przekonująco, prawda?
Co w tym wyjątkowego? A to, że ten drobny gest ma w sobie ukrytą intencję – intencję „nie chce mi się, ale nie pokażę tego wprost”. I tutaj pojawia się czynnik kłamstwa w komunikacji, który według Sturtevanta przyczynił się do rozwoju gestów, a następnie mowy. Krok po kroku, gest po geście, a potem słowo po słowie (lub dźwięk po dźwięku) zakres możliwości w wyrażeniu szczerych (albo i nie) intencji, zamiarów, myśli się poszerzał.
Emocje były nieodłączną częścią konwersacji, a teraz nadal grają kluczową rolę w naszym życiu. Jednakże, czy możliwe jest by coś tak prostego jak kłamanie było początkiem mowy? Kto wie!
A więc.. co sądzisz o teorii Sturtevanta?
Jak dla mnie bardzo potrzebny post i przynajmniej dzięki niemu wielu ciekawych rzeczy na temat języka się dowiedziałam, a będąc na kierunku jakim ja właśnie jestem to jest to bardzo potrzebne 🙂
PolubieniePolubienie
Oooo! No proszę! Czyli mamy wspólne tematy. 🙂 Jeżeli posty o języku przypadły Ci do gustu, a przede wszystkim Ci się przydadzą, to polecam książkę „The Study of Language” G. Yule (nie wiem czy jest dostępna w języku polskim). Poza tym jest mnóstwo tekstów polskich autorów (np. Elżbieta Tabakowska), które także są warte uwagi! 🙂
Pozdrawiam serdecznie, M.
(P.S. Teoria Sturtevant’a do popularnych i znanych nie należy więc na pewno jej znajomość może kiedyś zaprocentować!)
PolubieniePolubienie
Mówimy o tym skąd się wziął język czy mowa? Bo to nie są tożsame terminy.
Nie przekonuje mnie ta teoria. Może dlatego, że nie lubię kłamstwa 😉
Zauważyłaś, że trudniej się kłamie w obcym języku?
PolubieniePolubienie
Oczywiście, nie są to słowa zamienne, lecz Sturtevant używa tych dwóch terminów „language” (język) oraz „speech” (mowa) w bardzo mocnym powiązaniu ze sobą. Mówi o wzorowaniu mowy ludzkiej na „mowie” zwierząt i dźwiękach natury. Moim zdaniem te dwa terminy są od siebie zależne, bo jeżeli mówimy o powstawaniu (lub: budzeniu, odkrywaniu) umiejętności mowy to nie może ona powstawać bez czegoś, co moglibyśmy określić „językiem”. Mogłabym się pokusić o stwierdzenie, że „umiejętność mowy gdzieś tam drzemie w człowieku, a język jest przez człowieka tworzony” i tak też rozumiem większość teorii. 🙂
Co do kłamania w języku obcym.. hmm.. Myślę, że w dużej mierze zależy to od stopnia zaawansowania w danym języku obcym – im lepsza znajomość języka, tym lepsze umiejętności kłamania (i nie tylko!).
Pozdrawiam serdecznie, M.
PolubieniePolubienie
Oczywiście, że są silnie powiązane. Jedno bez drugiego istnieć nie może. Mowa jako zdolność do komunikacji, czynność społeczna i język jako narzędzie. W przykładzie z jagodami była mowa (komunikacja), ale nie język (inne gesty miałyby takie samo znaczenie)
PolubieniePolubienie
Tak – masz rację, jednak autor teorii uznaje to za początek języka. Podaje on także inną sytuację (przybranie rozgniewanej miny by ostrzec kogoś), którą również interpretuje jako kłamstewko.
Pozdrawiam raz jeszcze, M.
PolubieniePolubienie
Nie wiadomo skąd wziął się język. Mnie zastanawia jak powstało tyle różnych języków na świecie. Domyślam się, że studiujesz anglistykę, mam za sobą dwa lata nauki i uczę się nadal, znam też trochę niemiecki. 🙂 Warto znać języki, przydają się zwłaszcza za granicą. Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Dokładnie! Mamy jedynie teorie i domysły na temat pochodzenia języka. 🙂
Tak – studiuję angielski, a niemiecki również troszkę znam. Mam w planach polepszenie mojego niemieckiego w tym roku – oby mi wyszło! 🙂
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wizytę, M.
PolubieniePolubienie
Przekonuje mnie ta teoria! Zapewne pismo też z tego samego powodu zostało wymyślone…
PolubieniePolubienie
Oho! Nie zdziwiłabym się! 😀
Pozdrawiam serdecznie, M.
PolubieniePolubienie
Hmm, w każdej teorii jest coś, co może być prawdziwe. Ale jeśli od kłamstwa to źle o nas świadczy ;D. Myślę, że człowiek w toku ewolucji po prostu musiał się nauczyć innego sposobu porozumiewania się niż pokazywanie, pohukiwanie i inne jakieś dziwne dźwięki. No i stało się to, że mówimy. Może było inaczej, ale kto to wie na pewno?
Dobrego wieczoru, M! 😉
PolubieniePolubienie
Oj, na pewno to na pewno nie wiemy! I raczej się nie dowiemy, ale gdybanie w kontekście pochodzenia języka jest super! Wydaje mi się, że każda z teorii coś prawdziwego w sobie może mieć, bo dopiero ich połączenie daje całkowity, sensowny argument do powstania języka. 🙂 Ale.. kto wie? 😀
Buziaki i również dobrego, pięknego wieczoru życzę!
PolubieniePolubienie
No właśnie!
Dziękuję, pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejną teorię. 😉
PolubieniePolubienie
A będzie ich sporo! Kolejny wpis zajmie się czymś innym – jeszcze nie dokonałam wyboru o czym nabazgram. 🙂
Buziaki, M.
PolubieniePolubienie
nigdy sie nie zastanawialem skad wzial sie jezyk i przyznaje ze jest to dla mnie nowosc:D przeczytalem odrazu poprzednie dwie teorie i zastanawiam sie czy jest ich duzo??
PolubieniePolubienie
Gdybyśmy zliczyli wszystkie teorie, to na pewno byłoby ich sporo! Natomiast teorii, o których mówi się najwięcej i najczęściej jest maksymalnie 8 (no – może 10). 🙂
Pozdrawiam, M.
PolubieniePolubienie
Na pewno przekonują mnie emocje, gdy boimy się, cieszymy, wydajemy określone dźwięki. Powiedziałabym raczej, że konieczność mowy związana jest z nakłanianiem innych do posłuszeństwa – zrób, nie rób, nie ruszaj, daj…
Przemawia tez do mnie wzywanie pomocy, ostrzeganie, straszenie wroga.
Ale warto porozmyślać nad każdą teorią 😉
PolubieniePolubienie
O proszę! Teorie są naprawdę przeróżne, a ta związana z kłamaniem, nieszczerością, ukrytymi intencjami mogła rozszerzyć mowę na dalsze emocje. 🙂 Ciekawa jestem, która z teorii jest tą jedyną i tą prawdziwą.. A może wszystko po trochu?
Pozdrawiam, M.
PolubieniePolubienie