KONKURS – Opisz swoją.. (WYNIKI)

..najzabawniejszą sytuację związaną z językiem angielskim!

Do wygrania jest książka The Wonderful Wizard of Oz” (wyd. Poltext) w wersji do nauki języka angielskiego. Czego można się w niej spodziewać? Tekstu jednej z najbardziej kultowych opowieści wraz z tłumaczeniem trudniejszych słówek. Po każdym fragmencie są ćwiczenia oraz wyjaśnienie zagadnień gramatycznych i kulturowych.

Książkę wyślę paczuchą do osoby, której odpowiedź ja oraz moja bezstronna komisja (moja druga połówka, bo to najlepszy doradca!) uznamy za najzabawniejszą! Czas na zamieszczanie swoich historii jest do 10 marca, a wyniki ogłoszę 17 marca w tym samym wpisie.

Opisy zabawnych historii związanych z językiem angielskim zamieszczajcie w komentarzach pod wpisem! Kiedyś spotkałam się z konkursem, w którym odpowiedzi można było wysyłać wszędzie (nawet w prywatnych wiadomościach do blogerki) i uznałam, że wolałabym by wszyscy widzieli, co kto napisał. Wtedy jest jakoś.. no nie wiem.. uczciwiej? 🙂

*

Może zrobimy tak, że przełamię lody i opowiem Wam o jednej z moich gaf. Nie było to wieki temu, bo w tamtym roku i do dzisiaj czuję się niezręcznie przy tym wykładowcy. Rok temu miałam zajęcia z rodowitym Teksańczykiem – Amerykę czuło się dosłownie w każdej głosce wypowiadanej przez tego prowadzącego. Zajęcia z konwersacji były naprawdę w porządku, a ja poległam na jednej, zwykłej, króciutkiej rozmowie..

Pewnego dnia, po dość nieprzespanej nocy (chyba blok się walił!) spotkałam tego wykładowcę rano na uczelni. Godzina była bardzo wczesna, ja byłam średnio myśląca i dostałam jedno proste pytanie:

Is there any ATM here? – Jest tu gdzieś bankomat?

Po niedbałym przeładowaniu danych odpowiedziałam:

Yeah, sure, on the second floor. The IT rooms. – Tak, pewnie, na drugim piętrze. Sale z komputerami.

Wykładowca poszedł szukać, a dwie koleżanki, które stały obok mnie zdębiały i zrobiły oczy jak pięciozłotówki. Zapytałam o co chodzi, a one stwierdziły, że przecież na naszym wydziale nie ma bankomatuBankomatu? Myślałam, że zapytał mnie o ”IT room”, a nie o ”ATM”..

Poszedł szukać.. Cóż, może i znalazł.. Na pewno znalazł sale komputerowe, ale bankomatu tam nie uświadczył. Najgorsze było to, że tego samego dnia miałam zajęcia z tym wykładowcą i prawie zeszłam na zawał gdy się zaczęły. Na szczęście przemilczał całą sytuację i uznał, że nic się nie wydarzyło. Niby ulga, ale dalej wstyd. 😀

*

Nie mogę się doczekać Waszych odpowiedzi! Zaczynamy!

*

WYNIKI KONURSU

Trzyosobowa komisja w składzie następującym: ja, moja druga połówka oraz moja przyjaciółka podjęła decyzję, iż.. książka trafia do Hanimrok za opowieść o Amerykance, która zgubiła swój kontakt. 🙂 Jak doszliśmy do porozumienia? Każde z nas wybierało po trzy szczególnie śmieszne opowieści i przyznawało im 3, 2 lub 1 punkt. 

Bardzo dziękuję wszystkim za udział i z pewnością jeszcze wiele konkursów przed nami! Może nawet i takich gramatycznych.. Kto wie.

53 myśli w temacie “KONKURS – Opisz swoją.. (WYNIKI)

  1. Ewa (Ind) pisze:

    Przypomniała mi się jeszcze jedna historia. Nie moja i nie angielska, chociaż Angielka jest główną bohaterką.
    Była ona na intensywnym kursie indonezyjskiego. Po dwóch tygodniach była przekonana, że posługuje się świetnie językiem tubylców. Dość łatwy jest. W pokoju hotelowym skończyła się herbata. Moja koleżanka zadzwoniła na recepcję prosząc po indonezyjsku, żeby jej donieśli. Po chwili pojawił się ktoś z obsługi i wręczył jej …. żelazko!
    Cóż, indonezyjska wymowa jest bardzo zbliżona do polskiej i dla Brytyjczyków dość trudna. Często w restauracjach musiałam tłumaczyć kelnerom jej zamówienie, bo nie byli w stanie zrozumieć. Po indonezyjsku „air” (czytane tak jak po polsku) to woda. Wyobraź sobie jak to wymawiają anglojęzyczni!

    Polubienie

    • Martynka pisze:

      O rany! Dobrze, że przynieśli żelazko, a nie jakąś inną absurdalną rzecz. 😀
      A z wodą – faktycznie może być ogromny problem!
      Pozdrawiam serdecznie i zapraszam 17 marca na wyniki konkursu. 🙂

      Polubienie

  2. anzai12 pisze:

    W latach 70′ ub.w., gdy Gierek otworzył Polakom „okno na świat” modne stały się t.zw. egzaminy handlowe z j. obcego. Wystartowałem z dwóch: j. rosyjskiego i angielskiego. Egzaminy miałem wyznaczone w odstępie 2-3 dni, a prowadzono je w dużym wieżowcu Biura Handlowego. Niestety pomyliłem sale i zamiast na rosyjski trafiłem na egz. z angielskiego. Uznano, że z jakichś powodów chciałem wcześniej zdawać i wpisano mnie na listę. Po rozdaniu kompletów pytań okazało się, że to jest angielski!!! Nie było już wyjścia i czasu na wyjaśnianie, więc zabrałem się do roboty. Egzamin w 80% składał się ze znajomości technicznych słówek i zwrotów, i tu zacząłem improwizować. Wyrazy wieloznaczne, np. „radio” tłumaczyłem tak: a/ skrzynka umożliwiająca odbiór audycji słowno muzycznych. b/ urządzenie do bezprzewodowego porozumiewania się, c/ infrastruktura składająca się z budynków, urządzeń technicznych, oraz pracowników.
    Po kilku dniach na ogłoszeniu o wynikach, przy moim nazwisku znalazła się adnotacja: „nie zdał – zgłosić się do sekretariatu”. Okazało się, że komisja była negatywnie zaskoczona tym co zrobiłem, ale uznając moją wiedzę z ogólnej znajomości angielskiego pozwolono mi na poprawkę, którą już zaliczyłem bezbłędnie.

    Polubione przez 1 osoba

    • Martynka pisze:

      Taka kreatywność bywa odbierana negatywnie, a nawet jako żart z komisji. Na jednym za pierwszych (i cięższych) egzaminów z historii Wielkiej Brytanii znalazły się osoby, które twierdziły, że Cromwell miał samoloty, a przydomek Bloody Mary związany był z faktem, iż była.. dziewicą. Jest to całkiem inny poziom kreatywności niż ten, który przedstawiłeś, ale akurat sobie o tym przypomniałam. 🙂
      Ja pomyliłam dni swojej matury ustnej z angielskiego i miałam całkiem przyjemny poranek dopóki nie zadzwoniła do mnie koleżanka z klasy i powiedziała: „Gdzie jesteś? Zaraz wchodzisz na ustną!”. Cóż, dobiegłam do szkoły z mokrymi włosami i w pierwszych lepszych spodniach.. Nie spodobało się to mojej komisji, ale zdałam..
      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz! 🙂

      Polubienie

  3. Zawielkawoda pisze:

    Byłam w Stanach z miesiąc i zachciało mi się zimnej kawy, poszłam do Starbucks i mówię „I want to (!) grande carmel frappuccino”, naprawdę długo nie mogłam załapać czemu dostałam dwie kawy…

    Choć chyba najlepszą wpadkę miał mój kolega w liceum. Pierwsza lekcja, jak zawsze trzeba coś o sobie powiedzieć. Kumpel sobie zapomniał jak jest dres po angielsku, tak mu koledzy podpowiedzieli że podczas swojego przemówienia, powiedział „I like to wear dress”. A koleś, dwa metry wzrostu i codziennie na siłowni. Nauczycielka Angielskiego do końca lekcji dusiła się ze śmiechu 🙂

    Polubione przez 2 ludzi

    • Martynka pisze:

      No tak! ”To” oraz ”two” mają taką samą wymowę.. Gdyby po Twoim ”to” był czasownik ”order” albo jakikolwiek inny to nie byłoby dwóch kaw. 🙂 Czasami się pomieszamy w najprostszych zdaniach – ale bywa i tak!
      Kolega z liceum na bank rozbawił i nauczycielkę i całą klasę. Sama bym się dusiła ze śmiechu! Mylenie angielskiej kiecki z polskim dresem jest notoryczne.. Już nawet nie mówię o innych ”false friends”. 😀
      Dziękuję za podzielenie się swoimi historyjkami! Pozdrawiam. 🙂

      Polubienie

  4. Beatrycze pisze:

    Myślałam, myślałam i w sumie mam dwie, ale opowiem jedną, bo tą drugą trudniej opisać…

    Szkoła średna, tumany na angielskim siedzą w ławkach i przygotowują się do matury (nie wiem, która to była klasa, ale nie maturalna). Właściwie to mieliśmy test. Nauczycielka nas porozsadzała, żeby nikt nie ściągał. Kompletna cisza, skupienie, czasami słychać tylko koszenie trawnika na dworze, ewentualnie akompaniament mojego żołądka (zawsze, ale to zawsze na teście). Nagle koleżance upada długopis. Pochyla się po niego, ale nie może go znaleźć. Z pomocą przychodzi kolega siedzący nieopodal i zauważając owy obiekt zwany długopisem, zaczyna się po niego schylać i w sumie przez przypadek pacneli się ,,twarzami” w ten sposób, że wyglądało to na pocałunek. Oczywiście chłopak przeprosił afery nie było… długopis odnaleziony, obaj z pozycji prawilnego przykucu siadają w ławkach, cisza jak w monopolowych w najbliższą niedzielę, a tu nagle po chwili kolega z tekstem:
    ,, I kissed a girl and I liked it „.
    I cała klasa w śmiech.
    (Może pisząc to, to super śmieszne nie jest, ale to właśnie mi się przypomniało! Pozdrawiam! Ahoj! I życzę wygranym najlepszym, bo sobie poczytałam trochę i fajne teksty tu są!)

    Polubione przez 2 ludzi

    • Martynka pisze:

      Musieliście mieć naprawdę niezły ubaw! Wyobrażam sobie tą sytuację i aż się sama uśmiecham pod nosem. 😀 Idealnie dobrał tekst piosenki do sytuacji! 😀
      Właśnie mi się przypomniała mała anegdotka związana z moimi praktykami z języka angielskiego więc pozwolę sobie dodać coś od siebie:
      Liceum, 2 klasa, chłopcy w ostatnim rzędzie gadają tak, że nawet przy biurku ich słyszę! Wpadłam więc na „świetny” pomysł, że przesadzę ich przed siebie to nie będą tak nadawać.. Gadali tak samo intensywnie i przez nich nie słyszałam ucznia czytającego tekst z podręcznika na głos. A jeszcze na dodatek te dwie gaduły mi powiedziały, że: „Jak tak siedzę przed Panią to Pani wygląda bardzo ładnie! Ładniej niż jak siedzieliśmy z tyłu”.. No i jak ja miałam się po tym pozbierać? Na szczęście do końca lekcji zostało jedynie pięć minut więc już sobie darowałam, bo naprawdę mnie to rozbawiło i ciężko było mi się opanować. 😀 W nagrodę za poprawę mojego humoru wszyscy dostali zadanko domowe, a co!
      🙂
      Pozdrawiam cieplutko, M.

      Polubione przez 1 osoba

    • Martynka pisze:

      Bywa i tak! Jestem bardzo za tym aby szczególnie języków uczyły osoby, które trafiają w dany język. To samo zresztą tyczy się reszty dziedzin, prawda?
      Może pamiętasz jakąś szczególnie interesującą (a może i zabawną) sytuację związaną z tą osobą? 😀
      Pozdrawiam cieplutko!

      Polubienie

  5. kornecki pisze:

    niektórzy to mają super historyjki 😀 ja tak jak garstka innych osób nie mam się czym pochwalić… pamięć juz nie ta, ale może mi się coś przypomni to odrazu napisze!! 🙂

    Polubienie

  6. MariuszW pisze:

    Miałem cztery walizki gdy przyleciałem x lat temu do Londynu. Kierowca zawiózł mnie pod adres który miałem na kartce zapisany, ponieważ mój angielski był wtedy bardzo słaby. Zapłaciłem mu wielką sumę jak dla mnie na tamte czasy i zacząłem wyciągać walizki. Oczywiście pomógł mi i zapytał mnie o coś, a ja odpowiedziałem „no no, ok I’m ok” po czym.. odjechał. Okazało się potem, że pytał czy ma mi przypilnować bagażu, a ja odmówiłem… Zadał mi pytanie z „carry”, a ja uznałem, że chodzi mu o „care” czyli się o mnie troszczy i w ogóle.. No to mu powiedziałem, że I’m ok! Taki byłem przebojowy tego pierwszego dnia w Londynie. 😉 Na moje szczęście okna z mieszkania kuzyna były zaraz przy ulicy więc mnie usłyszał. Nie mogłem zostawić połowy swojego dobytku na ulicy przecież. Ech! 😀

    Polubione przez 1 osoba

    • Martynka pisze:

      No tak – pomylenie ”carry” z ”care” faktycznie postawiło Cię w zabawnej sytuacji! 😀 Na pewno miałeś nadzieję, że kierowca taksówki pomoże Ci wnieść bagaże, a tu proszę – psikus! Pomoc została mylnie odrzucona. 😀 Początki poznawania języka bywają trudne – wiele rzeczy się myli, ale ważne jest by się nie poddawać i sobie poradzić.. albo krzyczeć tak głośno aż kuzyn usłyszy i wyjdzie pomóc z walizkami! 😀
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz! 🙂

      Polubienie

  7. Kamila pisze:

    Niestety chyba ja niczym się tobie nie pochwalę. Mimo, że od lat mam styczność z angielskim zawsze fatalnie mi on szedł i w moim przypadku gafy są na początku dziennym. Czy to przez złe wymawianie słówek, ale chyba tak ma każdy. Więc niestety nie wezmę udziału, bo nie przypominam sobie abym miała w związku z tym śmieszną historię a wielka szkoda 🙂

    Polubienie

  8. Frgtn pisze:

    Historii pewnie i można by przytoczyć parę natomiast przypomina mi się jedna sprzed paru lat kiedy pracowałem w sklepie piwnym (piwa rzemieślnicze wtedy zyskiwały na popularności). Miasto – Toruń, dość mocno turystycznie więc zdarzało się dużo ludzi na starym mieście z różnych zakątków świata. W pamięć zapadł mi jeden Japończyk, który odwiedził mnie jednego dnia i przyznam, że trzeba było się wysilać nad angielskim, ponieważ niewiele rozumiałem z tego co na początku mówił (akcent) i niewiele na początku rozumiał choć nie mam aż tak słyszalnych naleciałości. Brzmiał po prostu jakby nie mówił zbyt często ani nie uczył się go aż tak pilnie :D. Poleciłem mu parę piw, które zabrał z radością uśmiechem do hostelu a wybierał je dość długo, rozmawiało się koniec końców sympatycznie. Kolejnego dnia znów mnie odwiedził, bardziej zdeterminowany i rozgadany, z wielkim uśmiechem na twarzy i lekkim kacem :). Przesympatyczny człowiek wziął znów piwo i kolejnego dnia, przed otwarciem zostawił po prostu puste butelki (bo zwrotne) pod drzwiami i zostawił kartę, którą mam do dzisiejszego dnia przyklejoną na szafie 🙂 niestety nie wstawię zdjęcia ale narysował siebie w dość prosty ale fajny sposób i dopisał „thanks you for good beer! I will come buck one day!” 😀
    Niestety już tam nie pracuję od paru lat ale może gdzieś go kiedyś spotkam… 🙂
    Na pewno istnieje coś ala spotted japan 😀

    Polubione przez 1 osoba

    • Martynka pisze:

      Jedna z moich znajomych bardzo często odwiedzała Japonię oraz Chiny i stwierdziła, że „ich” angielski.. jest po prostu inny. Jeden z wniosków był taki, że zazwyczaj angielski jest przez te osoby upraszczany. Oczywiście nie tyczy się to wszystkich osób z Japonii i Chin, ale takie miała wrażenie. 🙂
      Taką kartę również miałabym w widocznym miejscu! Zawsze poprawiałaby mi humor. A z takimi wspomnieniami przecież o to chodzi. 🙂
      Japońskie Spotted musi istnieć! Obyś jeszcze kiedyś na tego człowieka trafił.
      Pozdrawiam i dziękuję za tak pocieszną historię. 🙂

      Polubienie

    • Ewa (Ind) pisze:

      Japończycy mają ogromne problemy z wymową niektórych głosek. W ich języku one nie istnieją. Prawie wszyscy mówią do mnie „Eba”. Nie różnicują „r-l”. Nigdy nie wiadomo czy jadą na Bali czy Bari.

      Polubione przez 1 osoba

  9. Mozaika Rzeczywistości pisze:

    Chyba też nie mam się czym pochwalić, angielskiego używałem do tej pory za granicą. Traumę mam po próbach kontaktów w tym języku z Hiszpanami w hotelu na Costa Brava, poza tym właściwie nic specjalnego się językowo nie działo u mnie nigdy.

    Podobno ludzie lubią wracać do nut, jakie znają, mam tak samo, że czasem odnajduję nową odsłonę czegoś, co kiedyś mnie porwało i nadal się podoba. 🙂

    Pozdrawiam!

    Polubienie

    • Martynka pisze:

      Z traumą trzeba walczyć! Każdy język obcy bywa na początku potworkiem.. ale przecież można sobie z nim poradzić. 🙂
      Czasem się wraca, ale zauważyłam, że to już nie jest „to samo”. Inaczej się odbiera niektóre piosenki – często działa to na sporą niekorzyść utworu.. albo i odwrotnie. 🙂
      Pozdrawiam również. 🙂

      Polubienie

  10. haniamrok pisze:

    Historyjki z angielskim ? Na lektoracie miałyśmy ćwiczyć w parach dialogi „rodzinne”. Dwie koleżanki zaprezentowały dialog : dwie mamy opowiadają o swoich dzieciach. To było na I roku studiów i one wtedy nawet swoich chłopaków nie miały, ale nasz lektorka od tego dnia zaczęła się do nich zwracać per „Mrs”, co nas wszystkich bardzo śmieszyło.
    A inna sytuacja dotyczyła Amerykanki polskiego pochodzenia, którą spotykałam we wspólnym sekretariacie. I pewnego dnia zobaczyłam, jak idzie w stronę sekretariatu z jedną ręką dziwnie wyciągniętą do przodu . Spytałam, czy coś się stało, czy mogę pomóc. Po polsku, bo wiedziałam, że ona rozumie. „Nie, nie, tylko mam problem ze swój kontakt”. Przejęłam się: nie kontaktuje? Potem pani sekretarka powiedziała mi, że soczewka kontaktowa wypadła jej w czasie zajęć, musiała ją spokojnie założyć.
    Martynko, mam kilka książek po angielsku, zupełnie nowych, także sporo już czytanych. Może masz pomysł, co z nimi zrobić? Czy widzisz mój mail? Może odezwiesz się, podam Ci tytuły?
    Pozdrawiam.

    Polubione przez 2 ludzi

    • Martynka pisze:

      Faktycznie miała problem ze swój kontakt! Amerykanie, Brytyjczycy bardzo oryginalnie używają naszego języka. Tak bardzo starają się wymówić trudne dla nich słowa i są przy tym.. no cóż.. uroczy! Ja bez okularów to również bardzo ciekawy widok.. Jestem krótkowidzem (sporym) i bez okularów nie widzę zbyt wiele..
      Pomysł nie wiem czy mam, ale na pewno się odezwę!
      Buziaków sto ślę. 🙂

      Polubienie

  11. boja pisze:

    Kiedyś w naszej firmie zorganizowali nam kurs angielskiego. Oczywiście poziom podstawowy, bo nikt nie umiał. Na początek alfabet i takie tam… Kolega recytował i utknął na Q (kju). Podpowiedziała mu koleżanka:
    – Po kju idzie fakju…

    Polubione przez 1 osoba

  12. Andrzej Skupiński pisze:

    Pół wieku temu, Martynko, wybrałem sobie w liceum jako przedmiot nadobowiązkowy język angielski. Zajęcia prowadziła z nami przeurocza „ciocia”, która chyba dorabiała sobie do lichej emeryturki. Jej ulubioną postacią w dykteryjkach i przykładach zdaniowych był kotek – pussy cat. Toteż od razu nadaliśmy jej ksywkę „Pussy”.
    Kiedy przypadkowo podsłuchała jak o niej rozmawiamy, to nie była szczególnie zachwycona…
    uściski
    Klater (klateracje.blogspot.com)

    Polubione przez 1 osoba

    • Martynka pisze:

      Ja bardzo często układam zdania z ”a fat cat” albo ”a banana”.. Ciekawe co wtedy myślą o mnie moi uczniowie. Aż się boję!
      Historia przednia. 😀 Ciekawe dlaczego nie była zachwycona.. Hmmm.. 😀
      Buziaki ślę i dziękuję za świetną historię! 🙂

      Polubienie

  13. Anonim pisze:

    Ojoj, trudny konkurs. Nie dość, że trzeba wysilić pamięć, to w dodatku trzeba się przyznać do żenady. Może być cudza żenada?
    Szukaliśmy mieszkania do wynajęcia w Jakarcie. Nie znaliśmy wtedy zupełnie indonezyjskiego, więc wszystkie rozmowy odbywały się po angielsku. Weszliśmy do biura, zapytaliśmy czy mają mieszkania.
    – Yes, yes.
    – We need two bedrooms
    – Yes, yes.
    Po kilku odpowiedziach „yes, yes” poprosiliśmy o pokazanie mieszkań
    – Manager is not here
    – Could you call him?
    – Yes, yes
    – When he will be back?
    – Yes, yes.
    Cóż, prawdopodobnie nie zrozumiał żadnego z naszych pytań.

    Polubione przez 2 ludzi

    • Martynka pisze:

      Anonimie, ujawnij się! Konieczne jest podanie mejla przy dodawaniu swojej historii. 🙂
      Tyle pytań na marne – a wystarczyła znajomość zdania „Nie znam angielskiego”. To tylko jedno zdanie, a ile oszczędziłoby Wam pytań w biurze. 😀
      Pozdrawiam serdecznie!

      Polubienie

  14. przem.k pisze:

    kiedyś się tak zagapiłem na lekcji angielskiego, że nie słyszałem co mówi nauczycielka ;D a nauczycielkę mamy fajną i ona często robi nam kawały po angielsku. wtedy zapytała się mnie czy to prawda że lubię słuchać Dody, bo mieliśmy temat o muzyce.. no a ja odpowiedziałem że tak, bo przecież głową byłem całkiem gdzie indziej ;D nawet mnie to rozśmieszylo, ale teraz staram się już uwazać na lekcjach 😉 twoja historia z bankomatem jest super, mi często zdarza się czegoś nie zrozumieć, a jak jestem zaspany to juz w ogóle 😀

    Polubione przez 1 osoba

    • Martynka pisze:

      Nauczyciel z poczuciem humoru – świetnie! Musisz się mieć na baczności, bo nigdy nie wiesz kiedy dostaniesz inne podchwytliwe pytanie. 😀
      Pozdrawiam ciepło i zapraszam ponownie (szczególnie 17 marca – wtedy będą wyniki konkursiwa!).

      Polubienie

  15. L.B. pisze:

    Hahaha, ja nie wiem, po co ludzie zadają pytania innym o nieludzkiej godzinie, kiedy człowiek ledwo patrzy na oczy i ledwo kontaktuje. Nie przyfarciło Ci, tak to istniała szansa, że Cię nie zapamiętał. Nie będę brała udziału w konkursie, uczyłam się go 4 lata, miałam na kursie i oglądam seriale w tym języku (oczywiście z napisami, bo większości nie zrozumiem) i tu u Ciebie też mam kontakt z tym językiem. Wolałam niemiecki, bo to jego się uczyłam od początku swej edukacji i lepiej mi wchodził. Aczkolwiek teraz i tak żadnego nie potrafię. xD Każda moje lekcja angielskiego była śmiechu warta. 2 lata z jedną nauczycielką, dwa lata z drugą, tej drugiej nikt nie lubił. A najzabawniejsze sytuacje to w ogóle mam na ulicy, jak idę po mieście, w którym studiuję i osoby z zagranicy mnie zaczepią. Coś wyjąkam, albo nic im nie powiem tylko pokażę, albo powiem im, ale po polsku xD. W pracy kiedyś przyszedł młody facet, nie wiem skąd pochodził, ale mówił po angielsku i koledze kupował papierosy, już ich parę razy widziałam na sklepie, no i ten kolega pyta go ile kosztują te fajki, a ten chłopak pyta mnie. No i ja tak, że piętnaście złotych i tak po dłuższym zastanowieniu palnęłam: Fifteen! z taką radością, że wiedziałam jak jest 15 po angielsku xD. Za chwilę moje policzki zapłonęły czerwienią, bo mnie zapytał, czy umiem angielski…. Pokręciłam głową. Rozumiałam, co mówił, ale żeby odpowiedzieć to nie. No dobra, skończę już, bo się rozpisałam. Powodzenia życzę tym, którzy biorą udział w konkursie. Pozdrawiam.

    Polubione przez 1 osoba

    • Martynka pisze:

      Oj, szkoda, że nie weźmiesz udziału!
      A i nie masz się czym przejmować – bardziej pociąga Cię niemiecki i nic w tym złego! Ja tak zachowuję się z hiszpańskim – gdy zobaczę coś w internecie z hiszpańskim słówkiem i nagle wiem co ono znaczy to rozpiera mnie duma! Szkoda tylko, że mój hiszpański jest bardzo.. hmm.. podstawowy. 😀
      A niemiecki.. lubię również. Na pewno nie znam go w takim stopniu jak język angielski, ale nigdy nie odbierałam niemieckiego jako paskudnego, twardego języka. Dla mnie był przyjemny. Ostatnio go sobie nawet odświeżam! Masz swój sprawdzony sposób na rodzajniki? Może zdołasz mnie podratować. 🙂
      Buziaki ślę i cieszę się, że jeszcze mnie odwiedzasz!
      M.

      Polubienie

      • L.B. pisze:

        Jeśli chodzi o rodzajniki to tutaj chyba po prostu trzeba wykuć na pamięć razem ze słówkiem. Zasada jest taka, że jak jest liczba mnoga to jest die zawsze – to łatwo zapamiętać i to pewnie wiesz. Z tym, że męski, żeński czy nijaki nie zawsze się sprawdza, chociaż działa, bo przecież dziewczyna po niemiecku to das Madchen, a nie die Madchen – wtedy wychodzi dziewczyny. Także chyba tylko pozostaje się nauczyć na pamięć, ucząc się słówka.

        Polubienie

        • Martynka pisze:

          Na moje szczęście miałam niedawno lektorat z języka hiszpańskiego! Nie jestem pewna czy dobrze trafię z tłumaczeniem (bo w nim żadnego wątku się nie dopatruję!) – „ukochana kobieta jest najlepszym przyjacielem mężczyzny”? Biegła w hiszpańskim nie jestem, ale mam nadzieję, że ze słownikiem jakoś sobie jednak radzę. 😀
          Pozdrawiam. 🙂

          Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.