Właśnie z taką myślą szłam do przedszkola w pierwszy dzień moich praktyk ze studiów podyplomowych. Będę szczera – myślałam, że dzieci mnie zaślinią (i nie tylko), zamacają, a następnie zjedzą. Byłam święcie przekonana, że pochłonie mnie ogień piekielny i już nigdy nie odzyskam swojego wewnętrznego spokoju. I nawet nie wiecie jak mi teraz głupio, bo okazuje się, że bardzo się myliłam!
Tygodniowe praktyki miałam w zerówce (5 i 6-latki) u Pani Beaty*, która w przedszkolu pracuje już 35 lat. Jest to szmat czasu, a jeszcze bardziej zaskoczona byłam gdy zobaczyłam jakie ta osoba ma podejście do dzieci. Pani Beata jest idealnym nauczycielem wychowania przedszkolnego (i jestem tutaj obiektywna!) – chce jej się przygotowywać dodatkowe ćwiczenia dla dzieci, angażuje się w swoją pracę, dzieciom okazuje czułość i zawsze (zawsze!) pomoże. Należy jednak podkreślić, iż Pani Beata ma także drugie oblicze – to, które pokazuje dzieciakom gdy zaczynają bardzo rozrabiać i gdy widzi, że ich zabawy mogą się skończyć siniakiem, płaczem lub inną nieprzyjemnością. Wtedy Pani Beata przemienia się w dowódcę i szybko przywraca przedszkolaki do odpowiedniego zachowania.
Jak wyglądał mój tydzień w przedszkolu? Zaczęło się od poniedziałku oraz od myśli typu: „Boże.. Czy ja naprawdę muszę tam iść? Czy jest mi to aż tak potrzebne? Przedszkole nie dla mnie.. Chyba oszalałam.” Właśnie takie myśli mnie nachodziły w drodze do przedszkola, bo jakie inne mogłam mieć skoro z każdej strony i z każdych ust słyszałam, że przedszkole to front wojenny. Gdy już dotarłam do przedszkola i stawiłam się u Pani Beaty pomyślałam, że może nie będzie aż tak tragicznie. W momencie, w którym przywitały mnie 24 uśmiechnięte buźki wiedziałam, że będzie faaaaaajnie i pochmurne myśli wyfrunęły z mojej głowy. W końcu!
Zaczynałam od czynnych obserwacji. Dlaczego czynnych? Cóż – mogłam siedzieć cały czas na krzesełku i jedynie oglądać, ale ja wolałam pomagać i uczestniczyć w tym, co dzieje się w sali Misiów.* Pani Beata z uśmiechem i ogromną aprobatą zareagowała na moje pytanie dotyczące przechadzania się pomiędzy bawiącymi się dziećmi i pomagania im. Właśnie takie podejście sprawiło, iż nawet najbardziej nieśmiałe dziecko z grupy było w stanie mi zaufać. Z każdym kolejnym dniem (szkoda, iż było ich tak niewiele) dzieciaki coraz bardziej się przede mną otwierały i opowiadały mi o swoich zwierzątkach, ulubionych kolorach i potrawach, o zainteresowaniach, o wizycie u babci, o wspaniałych wakacjach, a nawet o tym, kim chcieliby zostać w przyszłości!
Po obserwacjach przeszłam do prowadzenia zajęć. Po konsultacji z Panią Beatą, która powiedziała mi na jaki temat dzieciaki powinny mieć zajęcia, wzięłam się do roboty i ustaliłam plan na dwa dni. Między innymi przygotowałam zajęcia z bajką o czarownicy łamiącej przepisy ruchu drogowego. Dzieciaki były nią zachwycone i same wpadły na morał. Do czytanki było oczywiście mnóstwo pytań, a następnie zadawałam przedszkolakom wierszowane zagadki o sygnalizatorze świetlnym, znakach drogowych i innych. Tego samego dnia uczyliśmy się drugiej zwrotki (musiałam sama nadgonić pierwszą) piosenki o sygnalizatorze. Dzieciaki szybko załapały nową zwrotkę i bezproblemowo ją śpiewały podzielone na grupy – no skoro piosenka to i koncert musiał być!
Prowadziłam również zajęcia oparte na ich książeczkach – troszkę pisaliśmy, troszkę ćwiczyliśmy stronę prawą oraz lewą. Nie będę tutaj wchodzić w szczegóły, bo za dużo by pisać! Podczas „książeczkowych zajęć” musiałam się upewniać, że każde dziecko wie, co należy zrobić, a jeżeli nie – to mnie woła i razem ogarniamy temat!
Najbardziej dzieciom podobały się zajęcia plastyczne – dzieciaki miały za zadanie narysować miasto (koniecznie z drogą, przejściem dla pieszych i ścieżką rowerową), a następnie nakleić w odpowiednich miejscach na swoich pracach: ciężarówkę, samochód osobowy, pieszych, znaki oraz sygnalizatory świetlne. Łapki były brudne, bo w ruch poszły pastele olejne, ale każdy super przedszkolak wie kiedy należy umyć ręce! Na kolejne zajęcia plastyczne wraz z Panią Beatą przygotowałyśmy ogromny plan miasta wyklejony taśmą malarską. Dzieciaki wypełniały puste obszary farbami, a po odklejeniu taśmy ukazało się ich dzieło. Szkoda, że nie mam zdjęcia, bo naprawdę dzieło wyszło zjawiskowe!
Perełki z praktyk:
- Maciuś* – chłopiec, który uwielbiał dinozaury, a jego wiedza o nich była bardzo profesjonalna! Podczas rozchodzenia się dzieciaków do domów (godz. 14.00-16.00) grałam z nim w jego ulubioną grę planszową o dinozaurach. Ani razu nie wygrałam z Maćkiem! Nie mam szczęścia w rzucaniu kostką, a Maciek jak tylko zobaczył swojego tatę krzyknął: „Tato! Trzy razy wygrałem z nową Panią w dinozaury!„. I jak tu się nie cieszyć z przegranej?
- Ala* – niezwykle nieśmiała dziewczynka, z którą miałam zaszczyt układać puzzle z motywem z „Małej Syrenki”. Sprytna dziewczyna zdradziła mi swój sekret o układaniu puzzli – najpierw układajcie ramkę, a potem segregujcie puzzle kolorami! Będzie łatwiej!
- Tomek* – bardzo żywe dziecko, które niezbyt chętnie lubiło uzupełnianie zeszytów ćwiczeń, ale po odpowiedniej motywacji („Tomek na coś Ty! Zajmie nam to chwilkę i zaraz wrócisz do zabawy!”) dawał z siebie wszystko. Miał trudności ze zrozumieniem niektórych poleceń więc dzielnie przy nim czuwałam. Praca z tym chłopcem (mimo jego drobnych i mniej drobnych problemów) była bardzo przyjemna, bo pięknie się uśmiechał gdy poprawnie wykonał ćwiczenie.
- Bartek* – przekonał się do mnie dopiero w środę. Aż trzy dni zdobywałam jego zaufanie! Rozmowy z nim wynagrodziły mi moje starania i dowiedziałam się, że w przyszłości chce zostać piłkarzem. Mam nadzieję, że pewnego dnia o nim usłyszę!
- Krzyś* – ogromny niejadek, który z odpowiednią motywacją wsuwał wszystko. Nie był przekonany do galaretki, w której była truskawka z kompotu, ale po chwili rozmowy ze mną dzielnie zjadał galaretkę wraz z tą dziwną truskawą. Oczywiście musiałam karmić tego rezolutnego pięciolatka, ale przynajmniej wiem, że karmienie łyżką dziecka mam opanowane!
- … i cała reszta dzieci, których tutaj nie wypisałam!
*
Jeżeli zastanawiasz się nad pracą w przedszkolu – spróbuj. Odrzuć uprzedzenia, złe skojarzenia i całą resztę bzdur – musisz się przekonać na własnej skórze!
*
Ależ cudowny wpis!!! Sama jestem nauczycielką, ale ponieważ przeprowadziliśmy się, musiałam czasowo zrezygnować z pracy… I kiedy czytałam Twoją opowieść o przedszkolnych doświadczeniach, wróciły wspomnienia… To cudowne, że są takie nauczycielki- te doświadczone, które z uwagą i uśmiechem podchodzą do swoich Wychowanków i młode, które z nowymi pomysłami i radością zdobywają serca Dzieci 🙂 . Twoje opisy Przedszkolaków totalnie mnie rozczuliły 🙂 … Jeśli chcesz pracować w zawodzie, to życzę Ci tego z całych sił, widać, że „masz to we krwi” ;), no i sercu.
Pozdrawiam Cię cieplutko!
Ania
PolubieniePolubienie
Aż cieplej na sercu po przeczytaniu takiego komentarza! Cieszę się, że z pomocą mojego wpisu wróciły Twoje wspomnienia – na pewno są cudowne. Przedszkole bardzo mi się spodobało i na pewno będę miała to na uwadze podczas szukania pracy! Mam tylko nadzieję, że sobie poradzę.. Jeszcze sporo przede mną. 🙂
Pozdrawiam serdecznie, M.
PolubieniePolubienie
Ale fajne musiały być te praktyki z twojej perspektywy i nie martw się większość osób tak ma, że boi się nieznanego 🙂
PolubieniePolubienie
Strach przed nieznanym nie zawsze jest rozsądny.. ale na szczęście wszystko się naprostowało i wyjaśniło gdy tylko zaczęłam praktyki. 🙂
Pozdrawiam, M.
PolubieniePolubienie
Ze mną było przeciwnie. Poszłam do przedszkola z pozytywnym nastawieniem, a wróciłam nie do końca szczęśliwa. Owszem, przeżyłam tam piękne chwile, ale zostałam tez okradziona ze spinek czy nożyczek. ;(
Zajęcia plastyczne sa fantastyczne! Pobudzają wyobraźnie, a w przypadku dzieci to cudowny sposób na spędzenie czasu.
PolubieniePolubienie
Mnie przedszkole bardzo uszczęśliwiło. 🙂 Pewnie dlatego, że udało mi się zbudować więź z dzieciakami. A spinki i nożyczki będą nowe! 😀
Zajęcia plastyczne robią cuda i potrafią pomóc w otwarciu się dzieci na świat. Zauważyłam, że niektórym maluchom ciężko jest mówić o tym, co czują, ale gdy dostają kartkę i kredki to można wiele wyczytać z ich arcydzieł. 🙂
Pozdrawiam, M.
PolubieniePolubienie
🙂 Może i tak by było, kto to wie w sumie. To w takim razie ten przedszkolak ma zadatki na jakiegoś naukowca, o ile nie zmienią mu się zainteresowania jeszcze.
Dzięki, zdrowie się zawsze przyda według mnie.
Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Na pewno! Dzieci mają przeróżne zainteresowania. Syn znajomej interesuje się pociągami i wie o nich dosłownie wszystko. 🙂 Zaczęło się gdy był maluchem i upatrzył sobie zabawkową ciuchcię i trwa do dziś (ma już 10 lat). 🙂
Pozdrawiam, M.
PolubieniePolubienie
Praca w przedszkolu to naprawdę przygoda i lepiej niech nie idzie tam ktoś bez powołania do tego. Byłam, miałam praktyki, też początkowo myślałam, że to piekło, że w ogóle jak ja mam z tymi dziećmi kontakt złapać, bo one takie małe, ledwo zaczęły mówić, karmić je trzeba, przebierać. Akurat my byłyśmy w grupie hmmm 2-3 chyba. A potem w 4-5. Jakoś tak. Dawno to było, więc nie pamiętam. Ale było kilka właśnie takich perełek jak wypisałaś i było zabawnie i wcale nie tak tragicznie. Aczkolwiek wiem, że to nie dla mnie. Dla sklepu mi teraz też przychodzi parę takich świetnych dzieci, ale do pracy z nimi naprawdę trzeba mieć powołanie. A poza tym, nie wiem, czy to słyszałaś, ale panie pracujące w przedszkolu wyglądają na dużo młodsze niż w rzeczywistości są ;D.
PolubieniePolubienie
Przygoda i to ogromna. 😀 Dwulatki to jeszcze w żłobku latają, bo z tego co wiem to przedszkole jest raczej od 3 roku życia. 🙂
Do pracy z dziećmi, młodzieżą trzeba mieć powołanie – trzeba chcieć, lubić, mieć cierpliwość i umieć się tym cieszyć. Bycie nauczycielem w przedszkolu lub w klasach 1-3 wcale nie jest takie łatwe.. Niestety wielu ludziom wydaje się, że to buła z masłem i w takiej pracy nie można się zmęczyć – bo niby czym?
Buziaki, M.
PolubieniePolubienie
Z nazwy to było przedszkole, ale właśnie mieli różne grupy kilkulatków ;D. No, mniejsza o to. Jak to się zmęczyć nie można? My stamtąd wypompowane wychodziłyśmy, aczkolwiek i sporo śmiechu było. ;D
PolubieniePolubienie
O proszę – to nie wiedziałam, że takie przedszkola mogą być. 🙂 Myślałam, że dopiero od 3 roku życia dzieciaki idą do przedszkola. 🙂 Może to było jakieś wyjątkowe przedszkole? Hmm..
No właśnie – bycie przedszkolanką (i nauczycielem) potrafi zmęczyć! 😀
Buzia, M.
PolubieniePolubienie
Praca z dziećmi daje dużo radości, ale wymaga także sporego i ciągłego zaangażowania, bo dzieci doskonale wyczuwają, gdy nam się nie chce, opadają skrzydła lub poluzujemy dyscyplinę… świetnie to napisałaś, stworzyłaś motywator dla niezdecydowanych 🙂
PolubieniePolubienie
Dziecko wszystko zauważy. I to błyskawicznie! 🙂 Dlatego należy mieć się na baczności z okazywaniem niezadowolenia, złości czy innych skrajnych emocji.
Dziękuję i pozdrawiam, M.
PolubieniePolubienie
Myślę, że bardzo dużo zależy od kadry. Naprawdę dobre podejście sporo zmienia, bo wiadomo, ze dzieciaki bywają słodkie, ale potrafią też mocno sprawdzać granice drugiej osoby. Mam w domu dwie córki chodzące do przedszkola i wyraźnie widzą, że mają swoje sympatie – ta pani jest fajna, druga trochę mniej…I o dziwko wcale nie ma to związku z tym która jest wymagająca. 🙂 Gratuluję pozytywnego debiutu 🙂
PolubieniePolubienie
Dokładnie – masz rację. Pani Beata jest bardzo wymagająca, a dzieci ją uwielbiają. 🙂 Mile było to, że dzieci kierowały swoje pytania (dotyczące np. pozwolenia na wyjście do łazienki, pytania o nalanie im wody itp.) nie tylko do pani Beaty, ale także do mnie. Wtedy wiedziałam, że dzieciaki mnie zaakceptowały. Starałam się spędzić z nimi jak najwięcej czasu i to zaprocentowało ich zaufaniem i akceptacją. A przecież przekonanie do siebie dziecka wcale nie jest takie proste!
Dziękuję i pozdrawiam cieplutko, M.
PolubieniePolubienie
Martynko, napisałaś w przezabawny sposób o swoich praktykach w przedszkolu!
Czytałam Twój tekst i uśmiech nie znikał mi z twarzy.
Ty jesteś zachwycona stylem pracy pani Beaty, a ona – taką praktykantką jak Ty: aktywną, zaangażowaną, pełną pomysłów, wychodzącą do dzieci.
Zaledwie w ciągu tygodnia – udało Ci się poznać grupę i zdobyć zaufanie dzieci, zżyć się z nimi! Jednak przedszkole to nie piekło;) Gratulacje!
PolubieniePolubienie
Przedszkole jest super! Miałam także praktyki w 3 klasie szkoły podstawowej (może o nich również napiszę?), ale to przedszkole skradło mi serducho. 🙂
Cieszę się, że podoba Ci się mój styl pisania! Wiele to dla mnie znaczy.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam cieplutko, M.
PolubieniePolubienie
Napisz, napisz…
Tematy szkolne i przedszkolne też jak najbardziej mnie interesują.
Zresztą co tu dużo mówić, Ty nawet o gramatyce potrafisz ciekawie opowiadać, a to już wielka sztuka. 🙂
PolubieniePolubienie
Mam w planach rozwój strony i bazgranie o wszystkim, co angielskie! 🙂 Ale to jeszcze troszkę potrwa..
Dziękuję za takie miłe słowa!
Buziaki, M.
PolubieniePolubienie
Elegancko widzę w temacie praktyk. Ja ze swoim wykształceniem raczej nie pasowałbym do przedszkola, bo nie wiem czy dzieci chciałyby słuchać wykładu o państwie i administracji tegoż. Choć w szkole pewnie mógłbym uczyć WOS-u.
O kurczę. W takim razie się kuruj. Zdrowia życzę. 🙂
Chodziło mi o program ,,Orłoś kontra” w telewizji WP.
Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Na pewno znalazłby się taki przedszkolak, którego by to zainteresowało. Dzieciaki mają mnóstwo zainteresowań. Największym szokiem był dla mnie chłopiec, który grał głównie w gry logiczne, bo tylko takie mu odpowiadały. 😀
O tym programie nie słyszałam.. ale poszukam. 🙂
Dziękuję i również życzę zdrówka (tego nigdy za wiele!).
M.
PolubieniePolubienie
Ja też uważam, że przedszkolaki potrafią być słodkie i z pewnością są mądre. A już na pewno, gdy opiekun ma do nich odpowiednie podejście – takie jak ty i pani Beata. Dzieci się zainteresują i odwdzięczają się uczestnictwem w zajęciach. Moim zdaniem masz podejście do dzieciaków.
PolubieniePolubienie
Dziękuję za tak miłe słowa! Jeszcze długa droga przede mną, ale będę się dalej starać. 🙂
Dzieci są super – są tak mądre i sprytne, a my nie zdajemy sobie z tego nawet sprawy. Przyjemne było uczestniczenie w ich odkrywaniu świata. 🙂
Pozdrawiam serdecznie, M.
PolubieniePolubienie